20.06.2016

Arganowa pomadka do ust od Argand'Or

Moje usta należą do tych bardziej wymagających. Nie zadowalają się produktami przeciętnymi. Choć mam swoje grono ustowych ulubieńców, to dałam szansę niemieckiej pomadce Argand'Or. Marka szansę wykorzystała i zaprezentowała mi świetny kosmetyk. 

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Pomadka ma subtelny zapach oleju arganowego. Lubię olej arganowy, więc zapach pomadki przypadł mi do gustu. Zapach jednak dla nikogo nie powinien być zaskoczeniem, bo w końcu mowa o pomadce arganowej. 

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Konsystencja pomadki jest dość masełkowa. Zimą nawet w duże mrozy nie zamarzała, co jest dużym plusem. Jednak obawiam się, że letnie upały mogą jej nie służyć i lepiej w ten czas nie nosić jej w podręcznej torebce, a zostawić w domu. Konsystencja mi bardzo odpowiada. Jest dokładnie, taka jaką lubię. 

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Pomadka znakomicie rozprowadza się na ustach. Jest bezbarwna. Wystarczy jedna warstwa, przez co staje się wydajna. Pomadka (4,5 g) towarzyszy mi przez 2 miesiące przy codziennym stosowaniu. Należy ją zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Standardowe opakowanie działa bez zarzutów. 

Moje usta pokochały pomadkę Argand'Or. Jej nawilżenie, odżywienie i pielęgnacja są na najwyższym poziomie. Bardzo dobrze chroniła moje usta podczas zimowych mrozów, gdy temperatura spadała poniżej -10 stopni. Cieszę się, że odkryłam tą pomadkę. Jest warta swojej ceny i z przyjemnością dołączam ją do grona ustowych ulubieńców

W Polsce pomadka do kupienia wyłącznie w sklepie Golden Oil w cenie 32 zł.


Skład INCI: ARGANIA SPINOSA OIL, RICINUS COMMUNIS OIL, SIMMONDSIA CHINESIS OIL, VANILIA PLANTIFOLIA EXTRACT, BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER, CERA ALBA, CERA CARNAUBA, CANDELILLA CERA, TOCOPHEROL (witamin E). 

12.06.2016

Miłość do grobowej deski, czyli dezodorant w kremie Pony Hütchen

Gdy z początkiem maja w moje ręce trafiły naturalne rarytasy ze Szwajcarii od Pony Hütchen (czyt.: Sobotni poranek), nie sądziłam, że aż tak zawrócą mi w głowie. 

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Choć na mojej półce zadomowiły się na stałe dezodoranty w kremie oraz mgiełka do ciała, to dziś będzie więcej o dezodorantach w kremie, a mgiełka doczeka się osobnej prezentacji innym razem. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. 

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Na pierwszy ogień wybrałam ręcznie robione dezodoranty w kremie w wersji erlkönigsupervixen i sweet peachPony Hütchen oferuje świetną opcję, bo można zakupić dezodoranty w dwóch pojemnościach, większej (50 ml) i mniejszej (25 ml). Jest to idealne rozwiązanie, bo można poznać więcej zapachów, jeśli jesteśmy niezdecydowani. Założycielka marki, Hendrike Grubert, pomyślała o wszystkim.

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Nie lubię się powtarzać, ale w tym wypadku zrobię wyjątek. Tak jak napisałam w maju o moim pierwszym wrażeniu zapachowym, to podtrzymuję swoje zdanie. Dezodoranty pachną obłędnie, a szczególnie supervixen i erlkönig

Supervixen zabiera mnie na tropikalną plażę, na której sączę zmrożony owocowy koktajl z palemką. Pachnie egzotycznie, apetycznie, letnio. Wąchając go o poranku, od razu rozbudzają mi się zmysły. A kontakt z erlkönig też zwala z nóg i jest dowodem, że las to moja wielka miłość. Po prostu zanurzam się w zapachu jodeł, sosen i żywicy. Uwielbiam te zapachy. 

Natomiast wersja sweet peach to spełnienie najskrytszych marzeń fanów brzoskwini. Ja ją lubię i tu znajduję jej perfekcyjne odzwierciedlenie. Bardzo dobra kompozycja. To po prostu brzoskwiniowy deser dla nosa. 

A cieszy to, że wszystkie zapachy długo utrzymują się na skórze i pachną zaskakująco mocno. To ogromny plus dezodorantów Pony Hütchen

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Dezodoranty radzą sobie w każdych warunkach, a leśną wersję umiłował sobie szczególnie Miłośnik Natury i mi ją podkrada. Sprawdziła się u niego rewelacyjnie i z przyjemnością sięgnie po kolejne wersje. Ja również bez wahania je wybiorę, bo nie ukrywam, że mnie bardzo ciekawią pozostałe kompozycje zapachowe. Wybór zapachów tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie. Pony Hütchen potrafi zadowolić nawet te najwybredniejsze noski.

Nie zawierają alkoholu w składzie, więc spokojnie można je stosować po depilacji. Nie podrażniają, nadają się dla każdego wrażliwca. 

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Dezodoranty nie brudzą ubrania, a wydajność jest bardzo dobra. Ze słoiczków znikają powolutku. Po ponad miesięcznym używaniu nie udało mi się zużyć do końca żadnej wersji. Mam wrażenie, że będą mi towarzyszyć jeszcze przez długie miesiące i to jest radosna wiadomość. Trudno się rozstawiać z tak udanymi produktami. Hendrike Grubert naprawdę wykonuje genialną pracę. Znalezienie tak dopracowanych dezodorantów na rynku kosmetyków naturalnych nie jest łatwe. Dla mnie Pony Hütchen to produkty zapięte na ostatni guzik. Nie mogę na nic ponarzekać. Te produkty są warte każdej złotówki. 

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Jeśli akurat szukacie dezodorantu w kremie, to lepiej nie mogłyście trafić. Pony Hütchen to jest, czego potrzebujecie. A w Polsce do kupieni wyłącznie w sklepie bioana. Ja jeszcze wiele razy zaproszę te szwajcarskie cudaki do mojego domu, a w moim kosmetycznym sercu zakwitła do nich miłość na całe życie. Nie wyobrażam sobie już życia bez Pony Hütchen. Dziękuję Hendrike Grubert za to, że dzieli się swoją pracą z innymi. Brawo Pony Hütchen

 Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

 Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Autor zdjęcia: Naturalna dusza

 Autor zdjęcia: Naturalna dusza

Autor zdjęcia: Naturalna dusza