Szwedzka, naturalna marka Estelle & Thild, to jedna z tych marek naturalnych z wysokiej półki. Choć na co dzień marka nie jest dostępna w Polsce i jedynie można ją sprowadzać z zagranicy (oficjalny sklep wysyła do Polski), to kilka razy sklep TK MAXX postanowił rozpieścić nas tymi szwedzkimi cudeńkami. Ja pierwszą dostawę przegapiłam, czego do dziś żałuję. Akurat wtedy miałam spore kosmetyczne zapasy i tylko obejrzałam pielęgnację do twarzy, która była w niskich cenach (np. różany krem czy olejki do twarzy za 54,99 zł) w porównaniu z regularnymi. Późniejsze dostawy nie były już, aż tak atrakcyjne. Kremy czy olejku do twarzy więcej się już nie pojawiły. Mimo wszystko skusiłam się na olejek do ciała o pięknym zapachu Neroli i fiołkowy peeling do ciała. Dziś opowiem wam właśnie o peelingu.
Autor zdjęcia: Naturalna dusza
Pierwsze zaskoczenie powitało mnie, gdy tylko otworzyłam tubkę. Spodziewałam się fiołkowj świeżości, ale niczego takiego nie dostałam. Fiołka nie czuć. Peeling pachnie mlecznie i przypomina mi zapach ryżu gotowanego na mleku. Nie wiem, skąd ta nazwa, że to fiołkowy kosmetyk. Faktycznie fiołek jest bardziej chwytliwy, niż mleko czy ryż, ale ja jednak zostawiam dowolną interpretację dla artystów, a w kosmetykach lubię prawdę. Nie ukrywam, że lubię fiołki i to nimi kierowałam się, sięgając po ten peeling.
Na szczęście marka broni honoru i wynagradza mi zapachową wtopę rewelacyjnym działaniem peelingu. Peeling jest dość rzadki, z bardzo subtelnymi drobinkami. Ten peeling podchodzi pod peeling enzymatyczny. Ja nie lubię grubych, mocnych ścieraczy do ciała, bo zawsze mam wrażenie, że duże kryształki robią mi krzywdę. A w przypadku peelingu Estelle & Thild nie mam żadnych obaw, że uszkodzę skórę.
Autor zdjęcia: Naturalna dusza
Szwedzki peeling dostarczał mi dużo radości. Jest to bez wątpienia najlepszy peeling do ciała, jaki kiedykolwiek stosowałam. Moja skóra nabrała jędrności, gładkości i zdrowszego kolorytu. Peeling zostawiał takie miłe uczucie, że nie musiałam sięgać po balsam do ciała.
Autor zdjęcia: Naturalna dusza
Peeling, choć rzadki, okazał się wydajny, mimo 150 ml. Towarzyszył mi przez 5 miesięcy. Należy go zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia.
Niestety peeling ma 2 duże wady. Po pierwsze w cenie regularniej kosztuje sporo, bo 159 zł. A po drugie jest już wycofany i aktualnie trafienie na niego graniczy z cudem.
Ja kupiłam go za 20 zł i mimo jego fantastycznego działania na moją skórę, nie wydałabym na niego 159 zł. Po prostu wolę mniej wydawać na peelingi. Natomiast spotkanie z peelingiem Estelle & Thild, zawsze będę miło wspominać i gdy tylko nadarzy się okazja zakupu innego rodzaju szwedzkiego peelingu w dobrej cenie (aktualnie są dostępne takie wersje), na pewno się nie oprę. A kto nie ma limitu cenowego na peeling do ciała, a ceni wysoką jakość, to śmiało niech zamawia Estelle & Thild.
Autor zdjęcia: Naturalna dusza
No i znowu marka, której nie znam :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed tobą, jeszcze zdążysz poznać :)
UsuńTeż nie podoba mi się regularna cena. Peelingi ponad 100zł to dla mnie za dużo... chociaż kilka takich mnie kusi.
OdpowiedzUsuńA które cię kuszą?
UsuńJohn Masters malina&pomarańcza i limonka&cytruna, Phenome nourishing i invigorating.
UsuńJohn Masters ma peelingi do ciała w cenie 119 zł. A Phenome w cenie 149 zł i 159 zł. Bardzo wysokie ceny, szczególnie za peeling cukrowy (149 zł). Ale możesz polować na promocje na te kosmetyki.
Usuń