27.12.2014

Poświąteczne refleksje

Święta, święta i po świętach, a przed nami Nowy Rok. 

Relaksując się przy serniczku, wpadły mi w łapki intrygujące wyznania przypadkowych i zwyczajnych Polek, nie żadnych celebrytek czy gwiazd z okładek. A takich kobiet z sąsiedztwa. 

Zapytane, ile byłyby w stanie wydać na sukienkę, podawały wysokie sumy (600 zł, 1100 zł), a jedna z pań odpowiedziała, że jak się jej coś podoba, to po prostu to kupuje. 

Znając raporty finansowe, Polacy żyją ponad stan, wydają więcej niż zarabiają, mało kto odkłada na przysłowiową czarną godzinę, a sporo Polaków potrafiła zasłużyć się w parabankach, by kupić rodzinie prezenty na święta. 

Czy wy macie jakieś granice finansowe w stosunku do kosmetycznego hobby? Czy może podzielacie zdanie, że cena nie gra roli, jak się coś podoba? 

Wiem, że finanse należą do tematów drażliwych, ale mam nadzieję, że zechcenie się podzielić swoimi opiniami. 







20 komentarzy:

  1. U mnie cena gra rolę. Mam opory przed wydawaniem dużych sum na cokolwiek, chyba że wiem, że jest tego warte, np buty.
    Co do kosmetyków - mam tak, że kupię drogi produkt tylko wtedy gdy już miałam próbkę i okazał się na prawdę bardzo dobry, inaczej nie ma takiej możliwości. I mówiąc drogi mam na myśli 100 zł za krem do twarzy. Taki przykład. Ale jeśli go spróbowałam i okazał się w porządku to kupię bo warto inwestować w swoje ciało.

    Ale nie wyobrażam sobie wydawać nie wiadomo jakich pieniędzy za ciuchy... Kurcze, ja za 60 zł mogę kupić dwa nowe płaszcze... a 600 zł? całą garderobę bym wymieniła!
    (przy czym najdroższy byłby stanik bo niestety na targu nie kupie takiego co by na mnie pasował)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję za cenną opinię.

      Ja na pewnym etapie życia obiecałam sobie nigdy już nie być niewolnicą rzeczy.
      Na każdą rzecz mam limit cenowy i czuję się z tym dobrze :)

      Usuń
    2. u mnie jeszcze sprawa wygląda tak: chcę np jakieś super kosmetyki, zwłaszcza teraz jak wpadłam w naturalny szał ;) i wymieniam po kolei swoje kosemtyki na naturalne, mam ochotę wszystko wyrzucić co teraz używam i kupić właśnie naturalne, ale tego nie robie, zużywam i dopiero wtedy kupuje, dzięki czemu wydaje małe sumy, co jakiś czas...

      poza tym u mne dochodzi jeszcze jedna sprawa. Wymyśliłam sobie, że chce byś fizjoterapeutą dziecięcym... A więc musze uzbierać 18 tys na kurs... A ja nadal studiuje, dziennie, pracuje dorywczo i przy mojej przyszłości wszystko schodzi na boczny tor

      Usuń
    3. Rozsądek górą ;)

      Cele życiowe, to podstawa. Jednak cena tego kursu, którą podajesz jest bardzo wysoka. Aplikacja to koszt 15 tys, ale on się szybko zwróci. Mam odczucie, że ktoś może chcieć cię zwyczajnie naciągnąć.

      Usuń
    4. nie, tyle kosztuje ten kurs, tylko 3 osoby w Polsce mogą prowadzić szkolenia z tego zakresu. Najgorsza z nich berze 15,5, najlepsza 17,5, ale w Krakowie, więc już licze 18 za mieszkanie tam w tym czasie ;)
      poza tym czeka się na niego 2 lata minimum. Tyle kosztuje możliwość pracowanie tą metodą

      Usuń
    5. Rozumiem. Czyli trafili w wąską specjalizację i są teraz kurą znoszącą złote jajka ;) To życzę ci, by szybko ta inwestycja ci się zwróciła i żebyś miała radość z tego zawodu.

      Usuń
    6. coś w tym stylu... mało osób decyduje sie na prace z dziećmi, wymaga więcej zaangażowania..

      ja cały czas trzymam za siebie kciuki ;)

      Usuń
    7. Praca z dziećmi to ciężko kawałek chleba i ogromna odpowiedzialność.

      Trzyma kciuki mocno !!!

      Usuń
  2. Zgadzam się z usmiechnieteoczy co do kosmetyków.
    Z ciuchami sprawa wygląda u mnie trochę inaczej. Na buty lub kurtkę jestem w stanie wydać nawet te kilkaset złotych, ale takie rzeczy służą mi przez wiele lat. Mam skórzaną ramoneskę, która była droga, ale służy mi już 4 czy 5 rok i jest to chyba ulubiona rzecz w mojej garderobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo widzisz mnie sprawa jest taka że wszytsko oprócz butów jestem w stanie wynaleźć w ciuchu z metkami ;) tym sposobem mam 4 piękne wełniane płaszcze itd :D
      a co do butów to wspominałam, że na nie mogę wydać więcej, bo wiem, ze wtedy mam je na bardzo bardzo długo :)

      Usuń
    2. W dzisiejszych czasach, kiedy coraz trudniej kupić coś bez metki Made in China, to trzeba się 10 razy zastanowić, czy warto wydać tyle na ubranie / buty czy nie.

      Usuń
  3. Zdecydowanie cena jest pierwszą cechą, na którą patrzę. Na pewne rzeczy nie mogę sobie pozwolić. Zawsze przeliczam pojemność, wydajność, skład w stosunku do ceny, ale są takie produkty, których nigdy nie kupię pomimo, że są skuteczne. Młody wygląd ma swoją cenę, ale wychodzę z założenia, że zmarszczki i tak są piękne, a wieku/metryki nie da się oszukać nawet zabiegami i operacjami.

    Co do sukienki, jeśli znajdę idealną, to poczekam na promocję, jeśli jednak będzie kosztowała nawet w promocji przeciętną pensję, to obejdę się smakiem, albo poproszę krawcową o uszycie czegoś podobnego. Nie żyję ponad stan, nigdy nie wzięłam żadnego kredytu, ani pożyczki poza kredytem na dom. Nigdy nie kupuję też na raty, dla zdrowia psychicznego, wolę najpierw uzbierać, niż łapczywie rzucać się na wszystko, co nowe i modne, chociaż być może przy zakupie samochodu będę do tego zmuszona, ale to jedyny wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jesteśmy pasjonatami kosmetycznymi i potrafimy się z tego cieszyć, niż jesteśmy uzależnione tak, że komornik nas szuka.

      W sprawie kredytów na dom i samochód, to jak najbardziej zrozumiała. Jednak zastawiania się na rzeczy zbędne zupełnie nie pojmuję. Dla mnie spokój jest najważniejszy.

      A całkiem niedawno widziałam reklamę, że sklep z bardzo drogimi markowymi rzeczami (5,7,10 tys) daje możliwość rozkładania na raty. Ciarki mnie przeszły.

      Usuń
    2. teraz nawet kupując na allegro można kupowac na kredyt...

      Usuń
    3. Tak. tylko ja mam na myśli taką zabawną sytuację, że kobiety zarabiające minimalną jadąc tramwajem mają torebki za 10 tys, a buty za 7 tys na raty.

      Usuń
    4. ludzie popadaja w paranoję posiadania....

      Usuń
    5. Oj tak, niestety, na wszystkim chcą z nas zedrzeć wszelkimi sposobami, grunt to nie dać się złapać w sidła marketingu, reklam, trzeba zdawać sobie sprawę, jaką siłę przekazu i manipulacji one mają, niestety wiele osób jest kompletnie nieświadoma, że bierze udział w zmasowanej akcji, zwłaszcza dzisiejsze młode pokolenie nie zdaje sobie sprawy, że jest swego rodzaju zdobyczą, a reklama to przynęta, zaś producent, to drapieżnik, kiedyś najważniejszymi wartościami były np Bóg, honor i Ojczyzna, dziś jest to pieniądz i konsumpcjonizm. Przykre, lecz prawdziwe i niech sił starczy tym w opozycji.

      Usuń
    6. Pogoń za rzeczami jest ogromna, a sprzedajność ludzka po prostu mnie przeraża.

      W moim dzieciństwie tylko wąska grupa w okolicy naciągała innych, a dziś to robi się legalnie pod przykrywką marketingu. Czasem mam wrażenie, że ci "spece" prześcigają się wzajemnie w pomysłach, kto złapie jak najwięcej jeleni. Dla tych "speców" nie jesteśmy żywymi istotami, ale zwyczajnymi workami z pieniędzmi, które mają za cel wytrzepać do ostatniego grosza. Oni się nie przejmują naszym losem. Najbardziej żal mi jest starszych ludzi, którzy tak często padają ofiarom właśnie takich naciągaczy, np. akwizytorów telefonicznych czy domokrążców.

      Usuń
    7. Moją babcię (84lat) też chcieli nabrać na garnki za 12 tyś. Najlepsze, że tak jej mózg zlasowali, że przez pewien czas naprawdę się zastanawiała nad zakupem, musieliśmy jej to wybić z głowy.
      Stała się też ofiarą sposobu "na wnuczka", na szczęście niedoszłą, ale to już inny temat.

      Usuń
    8. Koszmar. Ci ludzie nie mają żadnych zahamowań. Ci od sprzedaży garnków, pościeli czy innych sprzętów pseudoleczniczych za bajońskie sumy głównie właśnie celują w emerytów.

      Usuń