Czy można nie cierpieć perfum? Wszystkich otaczających zapachów, którymi zlewają się, często w nadmiarze, kobiety? Cierpieć w pociągu czy metrze przez to, że ktoś jest za mocno wypsikany? Można.
Ale co wtedy zrobić?
Christopher Brosius znalazł rozwiązanie na taką sytuację. Po prostu założył własną firmę i stworzył takie perfumy, jakie mu się podobają.
Perfumeria niszowa Galilu właśnie ma przyjemność przedstawić osiem zapachów tej marki. Ja zaprezentuję tylko te zapachy, które zwróciły najmocniej moją uwagę.
Burning Leaves
Zbliża się jesień i zacznie się sezon na palenie liści w ogrodach. Ciężko go ominąć. Będzie wszędzie. To zapach z gatunku love it or hate it. Zapach palących się liście nie trafi do każdego. Nie jest to zwiewny, przyjemny zapach do biura czy na uroczystą kolację. Jest to zapach dymu i palącej się zieleniny, który wierci nozdrza. Kobiety lubiące takie zapachy będę zachwycone i dla nich sezon palenia liści może trwać cały rok.
Wild Hunt
Twórca zapachu przekonuje, że to zapach dzikiego lasu, skąpanego w gorącym popołudniowym słońcu. Połączenie aromatów zerwanych liści, połamanych gałązek, soków roślinnych, opadłych gałęzi, starych liści, zielonego mchu, sosny i małych grzybków.
Unoszący się aromat Wild Hunt sprawiał, że wracały wspomnienia leśnych wypraw. Miałam wrażenie, że leżę na leśnej polanie, obok mnie stoi koszyk pełen świeżo zerwanych grzybków, a ja podjadam z krzaków maliny i orzechy laskowe. W oddali widzę szumiące sosny i nie mam ochoty na powrót do domu.
Wild Hunt ma czarodziejską moc przenoszenie w przeszłość. Z pewnością skradnie nie jedno serce, bo pozwala uciec przez ulicznym zgiełkiem i miejskim pośpiechem w leśną głuszę.
Black March
Świeże krople deszczu, liście powstające po ciężkiej zimie, mokre gałązki, sok drzewny, kora porośnięta mchem, budzące się do życia pąki kwiatów. To wszystko jest ukryte w zapachu Black March.
Czarny marzec dla mnie okazał się zimny, ale obiecujący zbliżającą się wiosnę. Czułam na skórze poranny chłód, który budzi mnie i zwleka do okna. A tam widzę mgłę otaczającą drzewa i nieśmiało wyglądające słońce. Roślinność i zwierzęta są zaspane, ale stęsknione ciepła i barwnego krajobrazu. Wszyscy czekają na wiosnę.
Zapach jest moim ulubionym z serii. Jest intrygujący i zapadający w pamięć.
Cedarwood Tea
Zapach łączący w sobie zapach cedru himalajskiego i marokańskiego, czarnej herbaty indyjskiej i powiewu kadzidła.
Wycieczka w góry. Zbliżający się wieczoru, a ja nadal daleko od schroniska. Nagle zbliża się burza. Ja w pośpiechu szukam schronienia. W ostatniej chwili udaje mi się dotrzeć do jaskini. Patrzę, jak deszcz spływa po skałach i roznosi swój aromat. Z plecaka wyciągam termos z gorącą, czarną herbatą i piję. Deszcz powoli ustaje i mogą kontynuować marsz. W powietrzu unosi się zapach, który został zamknięty w Cederwood Tea.
Fire from Heaven
Zapach jest połączeniem klasycznych, starożytnych zapachów kadzidlanych: kadzidła, mirry, opopanaksu, cedru, drzewa sandałowego, styraksu i labdanum.
Kadzidłowe nuty są przydymione, wyważone i przyprawione aromatem wędzenia. To specyficzny zapach. Podobnie jak w przypadku Burning Leaves albo się go pokocha, albo znienawidzi. Kobiety lubiące zapachowe eksperymenty nie przejdą koło niego obojętnie.
Zapachy są bardzo wyszukane i pachną niespotykanie. Nie są to zapachy łatwe w odbiorze i nie wszystkim się spodobają. Jednak są to zapachy warte przetestowania, bo może się okazać, że któryś zapach nie pozwoli wam o sobie zapomnieć. Ja nie umiem zapomnieć o Black March.
Pozostałe zapachy: Just Breathe, Russian Caravan i Patchouli Empire.
Wszystkie zapachy są w pojemności 100 ml. Nie zawierają w składzie alkoholu. Ceny od 380 do 450 zł. Istnieje możliwość zakupu próbki wybranego zapachu w cenie 10 zł (1 ml).