W dzisiejszych czasach, kiedy w każdej branży odbywa się szaleńcza pogoń za pieniędzmi, coraz rzadziej spotyka się uczciwych producentów kosmetyków. Całe szczęście, że jeszcze konsumentów chroni prawo, bo gdyby nie było żadnych wymogów nakładanych na producentów obawiam się, że tych uczciwych moglibyśmy szukać ze świecą. A częściej spotykalibyśmy takich, którzy naszym kosztem chcą się szybko i łatwo dorobić, więc wybierają oszukiwanie.
Kiedy producenci muszą podawać składy na kosmetykach, to jedynym naszym ratunkiem przed oszustami jest poświęcenie trochę czasu i przeszkolenia się w czytaniu składników. To dużo nie kosztuje, a może dać nam pewność, że nie będziemy nabijane w butelkę i będziemy mogły kupować świadomie. I z pewnością na naszej półce nie znajdzie się kosmetyk od amerykańskiej marki Theorie.
Odżywka do włosów "Zielona herbata" zachęca do zakupu napisem "naturalne składniki".
Czy na pewno ta odżwyka jest taka naturalna?
Skład INCI: AQUA, PALMITOYL CAMELLIA SINENSIS EXTRACT, GINKGO BILOBA LEAF EXTRACT, GLYCERYL STEARATE, CETRIMONIUM CHLORIDE, VITIS VINIFERA SEED OIL, PEG-4 SORBITAN STEARATE, CETEARETH-10, DIMETHICONE/SILSESQUIOXANE COPOLYMER, HYALURONIC ACID, HYDROXYPROPYL GUAR, PHENOXYETHANOL, OCTYL METHOXYCINNAMATE.
Na odżywce widnieje symbol, iż produkt jest nietestowany na zwierzętach. Mam dużo wątpliwości, bo miejsce produkcji "Made in China" nie napawa optymistycznie. Powszechnie wiadomo, że rząd w Chinach nakazuje producentom testowania każdego produktu na zwierzętach.
Stare i mądre przysłowie "Umiesz liczyć, licz na siebie" nadal jak najbardziej aktualne.
A jeśli ktoś myśli, że ta odżywka należy do tanich, bo pochodzi z Chin, może się zdziwić. Kosztuje w cenie regularnej - 90 zł, a ja spotkałam ją w cenie 54,90 zł (400 ml). Ale akurat to już mnie tak nie dziwi. W końcu widziałam na własne oczy płaszcz M. Korsa za 2000 zł z metką "Made in China" oraz torebkę Ralph Lauren za 7000 zł również z głęboko ukrytą metką "Made in China".
Producenci (na szczęście nie wszyscy} perfidnie wykorzystują fakt, że większość ludzi nie zwraca uwagi na skład kosmetyków. Napiszą na etykiecie "Natural", "Bio", "Organic" itp. a klienci dają się na to nabierać. Kupiłam kiedyś krem czy masło do ciała również amerykańskiej produkcji ponoć naturalne, a było tak naturalne jak ta odżywka, o której piszesz. Mało tego, na etykiecie widniał napis "No animal ingredients", a w składzie jak wół figurował wosk pszczeli i lanolina. Nawet wegan oszukiwali. Szkoda gadać... Tak jak piszesz, trzeba polegać na sobie i nie dać robić z siebie głupka :)
OdpowiedzUsuńPrzykre to jest. W końcu w laboratorium siedzą wykształceni ludzie, często z dużymi naukowymi sukcesami i wydawałoby się, że oni powinni mieć jakąś etykę zawodową i kierować się uczciwością, bo oszukiwanie odbija się cieniem też na całą branżę kosmetyczną. Ludzie zaczynają mieć coraz mniej zaufania do producentów. Ktoś powie, że w laboratorium siedzą anonimowi pracownicy, ale tak nie jest. Jeśli produkt odnosi sukces, to oni się tym szczycą i zaraz wpisują w CV. a co jak nie? Próbują zatuszować, to że brali udział w oszukiwaniu klientek? Dziwne podejście. A wystarczyłoby być zwykle uczciwym i pisać prawdę. To niewiele. Naprawdę nie wymagamy dużo. Wymagamy podstawy.
Usuńmiałam w ręku... takich kwiatków niestety est mnogo.. jak widzę nature coś tam zawsze wyciągam łapkę, ale też zawsze szukam INCI.. bez tego ani rusz, jedynie pewniaki i to też nie zawsze;)
OdpowiedzUsuń:)
To tylko dowodzi tego, co napisałam, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte, bo oszustów pełno. Naprawdę jest to przykre. Ludzie kończą studia, robią doktoraty itp, a podstaw, czyli szacunku do innych i uczciwości, nie mają. Wstyd mi za taką kadrę naukowców.
UsuńBrzydactwo, współczuje ludziom, którzy się nabiorą.
OdpowiedzUsuńMyślę, że wielu się na to nabrało i nadal nabiera, bo firma istnieje od lat i mją się świetnie. Doczekałyśmy się czasów, kiedy oszukuje się w biały dzień, legalnie i jeszcze dorabia się na tym milionów. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
UsuńHej, rozumiem problem z produkcją w Chinach i testowaniem, ale co do składu, zadałaś jedynie pytanie, czy na pewno odżywka jest taka naturalna, bez analizy składu. Jakie składniki budzą tu wątpliwości? Pozdrawiam, Magda
OdpowiedzUsuńOdżywka byłaby jeszcze do przyjęcia, gdyby nie PEG-4 SORBITAN STEARATE, DIMETHICONE/SILSESQUIOXANE COPOLYMER, PHENOXYETHANOL.
UsuńCo do Chin to nakaz testowania dotyczy produktów które sprzedawane są na rynku Chińskim a nie produkowane
OdpowiedzUsuńNie, jest to bardziej skomplikowane.
Usuń